-… do dupy, prawda? - te słowa wyrwały mnie z rozmyślań
- Co? Mówiłeś coś?
-Tak. A konkretnie o ostatnim teście z matematyki.
-Że niby on jest do dupy? -
spytałam składając w pojedyncze słowa które usłyszałam, w całość.
-Tak! – prawie krzyknął na potwierdzenie
- większość tego materiału nie rozumiała znaczna część klasy! A ona o
tym doskonale wiedziała. Wredna suka! – podczas gdy Paweł żalił się na
nauczycielkę, ja szłam i z melancholią patrzyłam w przestrzeń. To był mój ulubiony
moment w trakcie dnia, kiedy wracając ze szkoły mogłam o niczym nie myśleć.
Tylko iść przed siebie. Ciągle tą samą drogą.
-Według mnie, zadania były dobrze dobrane, choć treści rzeczywiście
bardziej skomplikowane niż na lekcji, jednak dzięki potrzebie przeprowadzeniu
wielu działań, sprawdzały wiedzę na każdym poziomie. - podsumowałam, nieświadomie przerywając wybuch irytacji przyjaciela na nauczycielkę.
-Jak zawsze. - westchnął.
Zdziwiłam się.
„Jakie „z a w s z e” ? ”
-O co ci chodzi?
- Jak zawsze musisz wszystko chłodno i bezemocjonalnie podsumować.
-Co masz konkretnie na myśli? -
spytałam się, nie spodziewając się gwałtownej reakcji. Bo czemuż miałabym się
takowej spodziewać? A jednak!
-Jak to co?! WSZYSTKO! Kiedy się ciebie pytam, czy podobają ci się moje
nowe buty, ty odpowiadasz, że widziałaś takie ostatnio w TV…
-Bo to prawda - pospiesznie
wtrąciłam, czego Paweł nie zauważył kontynuując swój wybuch.
-… a kiedy ostatnio Pączek (nauczycielka W-Fu) przefarbowała sobie włosy na rudy, ty
spytana co o tym sądzisz, odpowiedziałaś tylko, że wygląda inaczej!... - narzekał tak jeszcze przez chwilę, a ja już
nie musiałam więcej słuchać, żeby wiedzieć o co mu chodzi.
To
była prawda. Prosta i bolesna na swój sposób. Zdawałam sobie z tego sprawę już
od jakiegoś czasu, wściekłam się że to właśnie ON mi o tym przypomina. Byłam
bezstronna, bez opinii, lub artystycznie rzecz ujmując bez wyrazu czy koloru.
Dla mnie białe to białe, a czarne to czarne. To są fakty. A do nowej fryzury nauczycielki i tak wszyscy
się przyzwyczają po miesiącu, więc po co teraz robić z tego taką szopkę?
Usłyszałam
sapanie. Najwidoczniej Paweł wyrzucił z siebie wszystko co miał mi do
powiedzenia. Byłam zła, że to on wypomina mi wady, że to on mi o nich
przypomina.
Cisza.
-Jesteś zimną suką. - on również
był wściekły, a jednak wypowiedział te słowa z chłodem w głosie.
Sparaliżowało mnie na ułamek sekundy.
-…Co? - ledwo z siebie
wykrztusiłam.
-Jesteś zim - nie zdążył
dokończyć, bo w tym momencie straciłam nad sobą panowanie. Rzuciłam się w jego
stronę i przycisnęłam do muru, jakieś kamienicy.
- Nie musisz powtarzać, usłyszałam za pierwszym razem. - patrzyłam się na niego zimnym i ostrym
wzrokiem. A przynajmniej chciałam żeby tak było.
-Cieszę się, że w końcu coś do ciebie dotarło. – mówiąc to chwycił mnie
za barki i wykonując obrót zamienił nas rolami. Teraz ja czułam nierówność
cegieł na plecach i ścinający krew w żyłach wzrok.
Byłam w
potrzasku. Jak zwierzę w klatce. Jednak nie dałam się instynktowi i zachowałam
spokój, w przeciwieństwie do dzikich bestii za metalowymi kratami. Przybrałam
kamienna twarz i czekałam aż mnie wypuści za dobre sprawowanie.
-Zimna suka. - znów to
powiedział. Chciał mnie sprowokować… i udało mu się to.
-Ja? Zimna? A twoja dziewczyna to co?! To ONA wszystko krytykuje, jest
egoistką i hipokrytką!
-Ale Partycja przynajmniej potrafi pokazać jak bardzo jej na mnie zależy
-Ah tak? A ja nie potrafię?! -
ledwo się powstrzymywałam.
- Tak! – ryknął jak lew - Ty
nigdy - nie skończył.
Nie mówił. Nie krzyczał. Jego usta były już
zajęte czymś innym. Kimś innym niż jego dziewczyna. Wpiłam się w jego usta
mając zaciśnięte z całej siły swoje. Trwałam tak przez chwilę, póki mięśnie
twarzy nie zaczęły się rozluźniać i nie zdałam sobie sprawy z mojej dziwnej
reakcji. W końcu nie codziennie całuje się przyjaciela podczas kłótni. Powoli
zamiast złości i flustracji przepełniała mnie przyjemność, płynąca z odczuwania
miękkości jego warg. Tak, zdecydowanie były ciepłe i miękkie.
„Teraz już rozumiem dlaczego jego dziewczyny
tak często nalegały, żeby je częściej całował”
Paweł mnie w ogóle nie odpychał, co
mnie zdziwiło, bo przecież parę przecznic za nami mieszkała jego dziewczyna!
Staliśmy tak jeszcze chwilę. Następnie powoli, nie spiesząc się, odsunęłam się
nieznacznie od niego, by ponownie złożyć krótki, stęskniony za jego ustami
pocałunek. Potem odsunęłam się już na większą odległość by móc zobaczyć jego
twarz z której całkowicie znikła złość. Teraz otwarcie pokazał, że czuje
niedosyt przyjemności. Uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Dalej uważasz, że jestem zimna?
- rzuciłam szybko i korzystając z chwili jego nieuwagi uciekłam jak
najszybciej w stronę domu. Dyszałam ciężko. Kiedy w końcu znalazłam się w swoim
pokoju, serce waliło mi jak szalone. „To zapewne od biegu. Za chwilę przestanę.”
Wmawiając sobie kolejne racjonalne wyjaśnienia, wzięłam prysznic i w piżamie w
misie wskoczyłam do łóżka.” Cholera! Dlaczego nie przestaje?!” Oddech już się
uspokoił, ale serce wciąż waliło jak w dzwon a ja była cała rozgrzana. „A może
jestem chora?” I tak zasnęłam z ta absurdalną myślą.
No comments:
Post a Comment