Wednesday, August 12, 2015

Plan (nie)idealny

        Dom. Impreza. ludzie. Światła. Alkohol.Ja.
Tak wygląda impreza urodzinowa popularnego nastolatka. Znałam go tylko z widzenia, jak większość uczniów naszego liceum. Był przystojny, popularny i wysportowany. Słowem- ideał. A dla niejednego osobnika płci pięknej także i powód do nakładania dziennej dawki makijażu na cerę.
      Pierwszy raz byłam odurzona alkoholem i nie żałowałam decyzji wejścia na stół w szpilkach, mini oraz bluzeczki nad pępek. Nikt mnie tu nawet nie kojarzy, ale ja znam większość z tych imprezowych zombie. Na co dzień jestem siedzącą na tyłach klasy, niewidoczną dziewczyną, teraz z wiadomych tylko mi okoliczności, wciągam jakieś proszki z solenizantem. 
        Położyłam się na kanapie w osobnym pokoju. Patrząc się w jego głęboko osadzone piwne oczy przeczesałam długie kruczoczarne włosy odsłaniając obfity dekolt. - Oboje jesteśmy pijani i naćpani, a ja dodatkowo- seksowna i napalona- ugięłam nogę w kolanie i podkreślając kształt smukłych ud, przeciągnęłam po nich palcami podciągając spódniczkę jeszcze wyżej- możesz robić ze mną wszystko
- Nie omieszkam- odsłonił idealnie wyrzeźbiony tors u dołu którego widoczny był granatowy pasek bokserek z białym napisem „Calvin Klein”. Nie wiem co było bardziej pociągające: jego szorstki głos czy lśniące od kropli potu ciało. - Jest tylko jedno „ale” …- moje zaintrygowane spojrzenie powędrowało teraz wyżej niż rozpięta klamra od paska. 
- Jakie ?- przygryzłam wargę na znak zniecierpliwienia. 
- Musisz mi podać swoje imię- odpowiedział zdecydowanie zbyt poważnie jak na stan w którym się znajdował. 
- Po co? Żebyś potem mnie wpisał do księgi zaliczeń?- zaśmiałam się wymownie po czym naskrobałam coś na skrawku papieru. Poczułam wstrząs oraz ciepło rozchodzące się po całym ciele.          Ustami błądzi po mojej szyi, jednocześnie ręką masował najpierw łydkę później kolano i udo. „Wyżej, wyżej” poganiałam go w myślach. Drapałam go po plecach. 
        Poczułam jego słodki ciężar na moim szczupłym ciele. Położył się na mnie, aby palcami drugiej dłoni móc zsunąć stanik i ścisnąć jędrną pierś. Z przyjemności wbiłam mu sztuczne paznokcie w łopatki, na co on zamruczał. Najwidoczniej to lubił. 
      Zwróciłam swoje usta do jego ucha - Proszę… weź mnie…- po czym ugryzłam płatek ucha. Czułam jak jego ręka nagle przestała zmierzać w stronę moich stringów. Znieruchomiał. Ja też. Przez głowę przeleciało mi milion myśli. „Co zrobiłam źle?! Wystraszyłam go? Przejrzał mnie? To był przecież idealny plan! ” analizowałam wszystkie możliwe scenariusze dalszych minut. 
       Na czole poczułam jego usta. 
- Przykro mi, ale tego nie zrobię. – nigdy nie słyszałam tak czułego szeptu. Był delikatny jak płatki róży. Usłyszałam tylko zgrzyt zapinanego rozporka i dźwięk zamykających się drzwi. Zasłoniłam rękami twarz i płakałam. Nie dlatego, że plan się nie powiódł, tylko dlatego, że moje marzenie było tak blisko, na wyciągnięcie ręki, a ja nie zapałam. Pozwoliłam mu odlecieć jak motylowi.

Co złego może cię spotkać na przystanku autobusowym?

Zlepek kilku słów pod wpływem chwili... i obrazka :) Masz dla mnie jakieś wyzwanie? wpisz w komentarzu o czym mam napisać :) Możesz podać osobowości postaci, sytuacje w jakich mają się spotkać, zakończenie opowiadania, kolor kurtki przeciwdeszczowej ubranej w lato jednej z postaci... słowem- COKOLWIEK :P



        Stałam sama na przystanku.  Pierwszy raz miałam pojechać, o tak późnej porze, ale koncert Led-Zeppelin był tego wart. Planowałam go z przyjaciółką od miesięcy i nawet jakiś gwałciciel, psychopata czy zombie nie mogła zniweczyć naszych planów.
       Niedaleko mnie stała latarnia, rzucająca mandarynkowe światło na moje wypolerowane glany.  Ktoś biegł w stronę przystanku.Słysząc narastający odgłos tupania odwróciłam się. Niestety nic nie wiedziałam, sama pozostając bardzo widoczna. Komuś się musi spieszyć.
       Krzyki. Pościg? Znów oderwałam wzrok od błyszczącej czerni. Poczułam żelazny uścisk na ramieniu. Cofnęłam się o krok z powodu napierającego na mnie ciała. W świetle mignęły mi krótkie rude włosy. Następne co poczułam, to ciepło na ustach. To coś, co dotykało moich warg, było niczym rozżarzone węgle, jednocześnie delikatne jak aksamit. Przeszyła mnie fala gorąca, czując jak przysuwam się do dobrze zbudowanej sylwetki. Ręce postaci zmieniły się w dwa węże obejmujące mnie, niczym ofiarę.
        Krzyki dorosłych mężczyzn. Policjanci. Nawet nie zauważyli namiętnie całującej się pary. Poczułam wilgoć na wargach. Coś mokrego chciało wtargnąć się do wnętrza moich ust. Czując przypływ kolejnej przyjemności, chciałam poddać się temu, jednak w ostatniej chwili opamiętałam się. Ciężkim butem nadepnęłam z impetem na trampek. Wyswobodziłam się z uścisku i cofnęłam, spoglądając teraz na całą sylwetkę nieznajomej postaci.
        Miał figlarny uśmiech, a błękitu jego oczu mógł pozazdrościć Atlantyk. Ubrany na czarno podkreślał wyjątkowy kolor włosów. Podniósł palec do kusząco rozgrzanych ust, wykręconych w delikatnym uśmiechu. Uciekł. Jedynie moje bordowe policzki i błyszczący się u stóp pierścionek emanowały jakimkolwiek kolorem. Otaczała mnie pustka. Właśnie straciłam coś cennego. Mój pierwszy pocałunek.

Normalny poranek

Króciótka historyjka z (nie)codziennego życia pewnego prawnika i pięknej kobiety.
    Myślałem że obudzę się w fatalnym humorze.
Jak zwykle otworzyłem oczy i zmróżyłem je od razu przed oślepiającym blaskiem słońca. Szybkim ruchem odrzuciłem kołdrę, jednak nie spadała całkowicie na podłogę, jak miała w zwyczaju. Coś ją powstrzymywało, a raczej ktoś. Nie zwróciłem uwagi na taki szczegół, ponieważ przygotowywałem już papiery do prowadzenia dzisiejszej rozprawy w sądzie, którą miałem zamiar wygrać.
    Przebrałem szybko bokserki i włożyłem czarny garnitur z dodatkami niezidentyfikowanego odcienia zieleni.
Zaledwie kilkoma krokami przebyłem odległość między sypialnią, a kuchnią. Postawiłem wodę na kawę. Zaliczyłem poranną toaletę, pozostawiając trzydniowy zarost. Wróciłem by zaparzyć kawę :słodzona dla mnie i mocna nierozpuszczalna dla niej.
    Wlałem w swoje ciało codzienną dawkę kofeiny i cukru.
Następnie, chwyciwszy drugi kubek, przeszedłem znów do sypialni. Stanąłem tuż przed łóżkiem. Ostatnio nie przestawiałem żadnego mebla, nie kupiłem nowych magazynów motoryzacyjnych, jedyne zmiany zachodzące w mieszkaniu dotyczyły szafy i łóżka, a obecnie w nim znajdowała się kolejna kobieta. Było ich tu już wiele, ale każda lądowała w ramionach innego, muskularnejszego mężczyzny za progiem moich drzwi.
    Więc dlaczego stoję teraz przed tą "jedną z wielu", z kubkiem aromatycznej kawy
i złotym pierścionkiem z brylantem w ręce, zastanawiając się jak zadać tak oczywiste pytanie?
    Nachyliłem się nad lawiną loków, odsłaniając nieskazitelnie piękną twarz.
Powoli otworzyła powieki ukazując ciemno czekoladowe tęczówki. Uśmiechnęła się do mnie, zachęcając do zabawy w chowanego pod kołdrą, jednak ja popatrzyłem się na nią z czułością i podałem aromatyczny kubek. -Mocna, nierozpuszczana. Taka jaką lubisz.- pocałowałem ją, na co się skrzywiła. -Blee... Piłeś słodzoną. - nienawidziła słodyczy, a ja wręcz przeciwnie. Pocałowałem ją raz jeszcze, jednak bardziej namiętnie. - Dzisiaj wrócę później, bo z kumplami oblewamy kolejną wygraną sprawę. - A skąd wiesz, że wygrasz? - Skarbie, ja zawsze wygrywam. Nie bez powodów jestem w tym najlepszy. - Nie tylko w tym...- znów jej figlarny uśmiech kusząco zapraszał mnie do grzeszenia. Zerknąłem na zegarek. Czas się zbierać. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, po czym stojąc w drzwiach przypomniałem sobie o pewnym ważnym szczególe. Wsadziłem rękę do kieszeni szukając małego owalnego przedmiotu. - Byłbym zapomniał!- chwyciłem jej prawą dłoń i wsunąłem na serdeczny palec pierścionek. Patrzyła na mnie zaskoczona.- Wyjdziesz za mnie?- zapytałem jak gdybym prosił o podanie szklanki wody.Uśmiechnęła się chytrze. - Wiedziałam, że nie lubisz robić czegoś okazjonalnie, ale nie sądziłam, że propozycje spędzenia reszty życia razem, wypowiesz, jak zapytanie o godzinę?- przy wypowiedzeniu ostatnich słów łzy płynęły jej po policzkach. Nie wiedziałem co powiedzieć.- Oczywiście, że za ciebie wyjdę!- rzuciła mi się na szyję plamiąc przy tym marynarkę swoimi łzami. - No już. Koniec, bo inaczej się spóźnię.- pocałowałem ją na pożegnanie i zbiegłem po schodach na parter do wyjścia.
    W codziennym korku ulicznym, zastanawiałem się, czy dzisiaj znów
pobije rekord w piciu tequili, czy może zostanę Mr. Mokrego Podkoszulka. Żółwim tempem ruszyłem w stronę kancelarii, przypominając sobie jednak, że w mieszkaniu czeka na mnie kobieta, z którą od dziś, będę dzielić swoje życie. " To był zdecydowanie normalny poranek" pomyślałem uśmiechając się ironicznie do samego siebie.